piątek, 31 lipca 2015

Rozdział 4.

Gwiazdka... Jego ulubione na świecie święto, oczywiście kiedyś... Kiedy żyła jego mama, świąteczny poranek rozpoczynał jej miękki głos słowami ulubionych kolęd. W tedy Stiles budził się z wielkim uśmiechem i zbiegał szybko na dół z towarzyszącym mu śmiechem, cały dom ozdobiony był lampkami, kolorowymi łańcuchami, bombkami, sztucznym śniegiem. W salonie stała choinka, tak ogromna że za każdym razem zastanawiał się jak jego tato zdołał ją w ogóle wnieść do domu, ubierali ją całą rodziną ale i tak zwykle po prostu jego mama mówiła im co gdzie mają powiesić.
Mijając przyozdobioną choinkę wpadał do kuchni i od razu był przywitany mocnym uściskiem chudych ramion matki, która po chwili podawała mu najsłodsze śniadanie w roku. Kochał święta, cała jego rodzina kochała gwiazdkę...
Kiedy jego mama zmarła nie było już kolęd na pobudkę, nie było tak wielu ozdób w całym domu, jednak choinka co roku pozostawała tak samo wielka i wspaniała jak wcześniej, jego tato mówił zawsze że to dla jego mamy, na znak ich miłości do niej i pamięci o niej. Święta nie były takie same od jej śmierci jednak nadal je kochał, uwielbiał spędzać je z ojcem i z przyjacielem który wraz z mamą odwiedzali ich co roku. Nigdy nie pomyślałby nawet że znienawidzi najlepszy dzsień na świecie, dopóki ten dzień nie nastąpił...
***
Zasnął około 6 rano więc kiedy o 9 po domu rozszedł się głośny dźwięk kolędy miał ochotę po prostu wysadzić coś w powietrze, zerwał się z łóżka i z rozmachem zamknął drzwi które trzasnęły głośno, po tym uczynku wrócił do łóżka i schował się pod ciepłą kołdrą. Jęknął cicho kiedy usłyszał kroki zbliżające się do jego pokoju, a kiedy jego drzwi skrzypnęły od otwierania wsunął głowę pod poduszkę.
-Stiles?- zapytał ostrożnie jego ojciec.
-Co ?- warknął nie przyjemnie.
-Co się dzieje?- zapytał szeryf po raz tysięczny od kilku miesięcy.
-Nic, chce spać.- powiedział sucho i przewrócił się na brzuch.
Kiedy jego staruszek wyszedł z pokoju westchnął ciężko przewracając się z powrotem na plecy, po chwili podnosząc się do pozycji siedzącej, spojrzał w bok na butelkę energetyka która była na wykończeniu i westchnął znów zirytowany, wiedział że jeżeli chce iść do sklepu musi to zrobić szybko bo tego dnia sklepy zawsze są zamykane wcześniej,
Po kilku minutach z nerwami wypisanymi na twarzy wstał całkowicie z łóżka i poszedł od razu do szafy aby założyć na siebie coś czystego. Spojrzał na drzwi od szafy na których zawsze wisiały pluszowe renifery ozdabiając je, jednak z myśli o reniferach otrząsnął się w sekundę i po prostu zaczął szukać ubrań. Tego roku jego pokój został jakby zapomniany przez magie świąt... Nie było w nim nawet jednego najmniejszego dowodu na to że przybyły święta. Unikał ozdób, małych plastikowych bałwanów i kolorowych skarpet na prezenty, nawet zapach samochodowy w kształcie choinki który zawiesił w jeep'ie jego ojciec, wywalił na śmietnik. Kiedy Lydia zadzwoniła do niego i zaczęła swoją wypowiedź od słów "Świąteczne zakupy..." rozłączył się. Ruda wściekła się na niego w tedy ale dzwoniąc drugi raz zgrabnie zmieniała słowa związane ze świętami na jakieś inne nie kojarzące się z gwiazdką.
Kiedy zszedł na dół jego ojciec właśnie kończył przystrajać choinkę.
-Stiles?- zaczął zaskoczony pośpiechem syna.
-Tak?- powiedział starając się nie brzmieć na zirytowanego.
-Założysz gwiazdę na czubek drzewka?- zapytał spokojnie mężczyzna.
Miał już odpowiedzieć że nie, że się spieszy ale jego uwagę zwróciła na siebie pusta kuchnia, spojrzał w tamtą stronę i stał tak kilka minut... Oczami wyobraźni mógł zobaczyć mamę krzątającą się po niej. Zwrócił swoją uwagę z powrotem na swojego ojca i podszedł do niego odbierając od niego gwiazdę, robił to dla mamy z miłości do niej i pamięci o niej...
***
Jedno wyjście do sklepu kosztowało go wiele nerwów, spotkał chyba każdego mieszkańca Beacon Hills w głupim supermarkecie. Nie rozumiał tego jak ludzie mogą wszystko robić na ostatnią chwilę. Każde z nich chaotycznie biegało po sklepie w poszukiwaniu czegoś kiedy on był tam tylko po jedną rzecz razy kilka sztuk, no dobra po dwie rzeczy... Ostatnimi czasy wręcz uzależnił się od energetyków i papierosów, a perspektywa kilku dni zamkniętych sklepów skłoniła go do wykupienia całego zapasu energetyków i jego ulubionych papierosów w całym mieście. Kręcąc się między półkami w supermarkecie kątem oka dostrzegł znajomą blond czuprynę, nawet nie musiał patrzeć dokładniej w tamtą stronę aby wiedzieć kto to , jednak i tak to zrobił. Erica i Isaac stali przy czekoladach i rozmawiali o czymś namiętnie. Wiedział że jeżeli oni tu są to on też jest gdzieś w pobliżu, Wycofał się zanim zdążyli zwrócić na niego uwagę i ukrył się w dziale z mięsami rybami i tak dalej, tu był bezpieczny, bo jego zapach nie był tak wyrazisty jak zapach surowego mięsa, więc na pewno go nie wyczują, no i widział z tego miejsca doskonale wyjście więc mógł obserwować czy już wychodzą czy nie, Wyszli ze sklepu 10 minut przed jego zamknięciem więc szybko zapełnił swój koszyk potrzebnymi mu rzeczami, zapłacił za nie i czym prędzej pognał do swojego bezpiecznego domu. No cóż... Bardziej pomylić się nie mógł...
Kiedy zamknął za sobą drzwi do swojego pokoju i oparł się czołem o nie próbując się uspokoić za sobą usłyszał ciche kaszlnięcie, na ten dźwięk jego serce prawie stanęło, a potem chciało wyskoczyć, wyrwać się z jego klatki piersiowej. Jednak kiedy się odwrócił poczuł autentyczne rozczarowanie... W jego pokoju czekał na niego tylko Scott. Wiedział po co jego przyjaciel do niego przyszedł i tak bardzo jak kochał go jak brata tak bardzo nie chciał go słuchać czy na niego patrzeć.
-Stiles...- Scott zaczął wyciągając do niego rękę, jednak prawie od razu opuścił ją rezygnując ze swojego pomysłu.
-Scott nie...- przerwał mu od razu.- Ja wiem.... Wiem od początku roku... Wiem bo Peter powiedział Lydii a ona mi i na prawdę, tak bardzo jak Cię kocham... tak bardzo teraz nie mogę nawet na Ciebie spojrzeć, więc pogódź się z tym i przestań szukać kontaktu ze mną, bo go nie znajdziesz... Po prostu żyj swoim życiem, a mnie zostaw w spokoju.- powiedział najspokojniej jak tylko potrafił.
Scott nie powiedział już nic więcej, patrzył na niego przez chwilę smutnymi oczami , prawie tak smutnymi jak  jego które widywał od miesięcy w swoim odbiciu, po kilku minutach chłopak odwrócił się i otworzył okno szybko za nim znikając. A po kolejnych kilku minutach przez otwarte wciąż okno dało się usłyszeć wycie wilka w oddali...
***
Kolacja... a raczej atmosfera podczas niej była ciężka do zniesienia. On siedział cicho dłubiąc widelcem w swoim talerzu, Scott siedział równie cicho wbijając swój wzrok w niego, a ich rodzice przez jakiś czas przyglądali się im próbując rozgryźć co się dzieje, po jakimś czasie dali sobie jednak z tym spokój i po prostu zaczęli cicho o czymś rozmawiać. Po kolacji pozbierał naczynia i zaniósł je do kuchni odkręcając gorącą wodę aby je umyć. Myjąc je był zupełnie w innym świecie pewnie własnie dlatego nie czuł jak gorąca woda parzy mu skórę na dłoniach, zorientował się dopiero kiedy wycierał mokre ręce, dopiero w tedy zorientował się jakie są czerwone i gorące wręcz piekące. 
Idąc na górę nawet nie zerknął w stronę choinki i rozpakowującej prezenty pod nią trójki ludzi.
***
Zamknął się w swoim małym azylu w którym nie było świąt, nie było nawet zimy. W jego azylu czas się zatrzymał, chociaż nie, czas się nie zatrzymał był po prostu inaczej odliczany, odliczany był w jednostkach bólu... Stacje bólowe były różne, zależne od pory dnia, nocy czy od pogody za oknem. Bywał ból porównywany do użądlenia pszczoły... Bywał ból porównywany do bolącego zęba czy bóli migrenowych, ale w takie wieczory jak ten obowiązywał tylko jeden jedyny ból...
Śnił kiedyś o tym budynku, nawet nie wiedział co to za budynek ale był w nim, nie wiedział co w nim robił, ale po prostu tam był, w pewnym momencie budynek zaczął płonąć a on razem z nim... Ból był tak niewyobrażalny że nie mógł się odezwać ani poruszyć, nie mógł zrobić nic aby sobie pomóc, aby się uratować, nie mógł nawet wołać o pomoc... Po przebudzeniu jego ciało było tak odrętwiałe że musiał odczekać trochę za nim mógł w ogóle poruszyć chociażby palcem... To był właśnie ten ból na takie wieczory... Siedział na podłodze, oparty o łóżko i nie mógł się nawet poruszyć tak  bardzo cierpiał, zastanawiając się tylko czy Derek... Czy Derek Hale cierpi też chociaż trochę?




niedziela, 25 sierpnia 2013

Informacje.

Witam wszystkich!
Wiem, że prawdopodobnie nienawidzicie mnie za to, że tak po prostu was porzuciłam... Tak! Porzuciłam was i moich bohaterów, za co chyba przepraszam... Pewnie już straciliście nadzieję na to że pojawi się tu coś kiedykolwiek, jednak ja nie zapomniałam ani o was ani o tej historii która telepie się w mojej głowie każdego wieczoru przed snem. Przez pewne sprawy musiałam zrobić sobie kilkumiesięczną przerwę która nadal trwa. Nie mogę wam obiecać kiedy pojawi się 4 rozdział tej jakże pięknej historii, bo jest piękna prawda? Nie chodzi mi oczywiście o to jak ją piszę, ale o to że sama w sobie historia tych dwóch jest piękna, a raczej powinna być tak piękna jak każde z nas sobie ją wyobraża.
W najbliższym czasie zostanę odcięta od internetu, więc będę miała więcej czasu na pozbieranie się do kupy i pisanie. Trzymajcie za mnie kciuki. Pozdrawiam, wasza oddana autorka. <3

niedziela, 20 stycznia 2013

Rozdział 3.



-Wstawaj chłopcze inaczej spóźnisz się do szkoły- usłyszał nad sobą entuzjastyczny głos swojego ojca.
Nie spał… To było już rutyną że nie przesypiał całych nocy, należały do niego zaledwie dwie godziny odpoczynku, reszta czasu to tylko bezsensowne przewracanie się z boku na bok. Podniósł się ze swoich miękkich poduszek i z tępym wyrazem twarzy spuścił swoje stopy na zimną posadzkę. Wstał nawet nie spoglądając na czarne zasłony które szczelnie zakrywały jego okno, nawet nie myślał o tym by je odsłonić,  w tym momencie jego pokój był tylko słabo oświetlany przez światło dzienne wpadające przez otwarte drzwi. Minął swojego staruszka, szurając cicho nogami o podłogę, wiedział ze w chwili kiedy jego ojciec był już pewny że go nie zobaczy, entuzjastyczny wyraz twarzy zniknął ustępując miejsca zmartwieniu. W końcu minęło już dobrych kilka tygodni może nawet miesiecy od kąt dane mu było usłyszeć śmiech swojego jedynego syna… Tak minęło już tyle czasu, w tym momencie chłopak zaczynał senioralny rok w swoim liceum… Obmył swoją zmęczoną twarz zimną wodą i sięgnął po szczoteczkę do zębów , które umył powoli oraz starannie po czym wrócił do swojego pokoju który oświetlany już był przez promienie słoneczne za sprawą jego ojca który odsłonił zasłony i jak co dzień bez słowa pojechał do pracy. Założył na siebie czyste ubranie i złapał za plecak który był podejrzanie lekki jednak nie miał ochoty sprawdzać czego nie wziął.
***
-Scott, to jakaś paranoja, musisz powiedzieć mu prawdę. – powiedziała chyba już po raz setny w tym tygodniu Allison do swojego chłopaka.
Nie mogła dać spokoju tej sprawie. Niestety dopiero tydzień wcześniej jej jak myślała wspaniały chłopak powiedział jej że jej przyjaciel miał romans z Derek’iem który on osobiście zakończył.
-Nic nie musze… -odburknął w odpowiedzi.
-Okej, ale powiedz mi jedno. Ile razy podczas wakacji widziałeś Stiles’a? – zapytała brunetka.
-Dwa razy. – odpowiedział krótko skupiając uwagę na drodze.
-Które z tych spotkań było przez was zaplanowane? – zapytała ponownie.
-Żadne, spotkałem  go raz u mechanika drugi raz na posterunku kiedy musiałem zapłacić mandat. Przecież dobrze wiesz że całe wakacje spędził po za miastem. – odpowiedział jej zatrzymując się na czerwonym świetle i dostrzegając po swojej lewej znajomego jeep’a, z  jego zmęczonym najlepszym przyjacielem za kierownicą.
-Jak myślisz dlaczego spędzał te wakacje z dala od tego miasta…- powiedziała spoglądając na znajomy samochód, oraz kładąc nacisk na dwa ostatnie słowa.
-Chyba nie myślisz że z powodu Derek’a. – powiedział kiedy jeep zniknął mu z oczu.
-Tak właśnie myślę… -odpowiedziała pewnym siebie głosem, kiedy sygnalizacja świetlna zmieniła się i dane im było skręcić już by dojechać do szkoły.
***
-Siemasz człowieku! – usłyszał za sobą entuzjastyczny głos swojego przyjaciela, zamykając swoją szafkę odwrócił się do niego przodem.
-Hej.- odpowiedział unosząc jeden kącik ust delikatnie do góry.
-Jak wakacje? Nie widywałem Cię zbyt często, twój tata mówił że podróżujesz… - zapytał Scott kiedy ruszyli wzdłuż korytarza.
-Wiesz, zaoszczędziłem trochę kasy i wyjechałem, a potem jakoś to było.- powiedział lekko ironicznym głosem.
Tak wyjechał z miasta, wiedząc że przecież prędzej czy później natknie się na Scott’a, Allison, Eric’e, Isaack’a lub Derek’a. Wziął więc wszystkie swóje oszczędności i spędził ten czas nad oceanem, pracując w sklepie ze sprzętem do serfowania kiedy jego oszczędności się już skończyły. Był w mieście tylko raz, wrócił na urodziny swojego ojca, przy okazji spotykając swojego przyjaciela na posterunku i u mechanika który robił przegląd jego jeep’a przed kolejnym wyjazdem.
-No i co robiłeś? Dobrze się bawiłeś? – jego przyjaciel zawalił go pytaniami z których usłyszał tylko te dwa, mając nadzieje że są najistotniejsze z reszty zaczął starannie układać w swojej głowie kłamstwo którego Scott nie rozpozna.
-Trochę pracowałem w sklepie z sprzętem do nurkowania i surfingu, trochę też serfowałem… Bardzo wciągające zajęcie – odpowiedział usłyszawszy dzwonek na lekcje.
Po chwili byli już w swojej ulubionej klasie na lekcji chemii… Taaa, nie ma to jak zacząć roku szkolnego od lekcji znienawidzonej chemii…
Siedział prosto i cicho wsłuchując się w słowa nauczyciela nie zwracał uwagi na to jak jego przyjaciel co chwila próbuje zwrócić na siebie jego uwagę aby opowiedzieć m jakąś fantastyczną historię zapewne z jego dziewczyną w roli głównej. W tej chwili zachowanie jego przyjaciela nie bardzo miało dla niego jakiekolwiek  znaczenie, bo jedyne o czym marzył, to znaleźć się w swoim pokoju.
***
-Cześć Stiles! –usłyszał za sobą dwa kobiece głosy po czym poczuł na swoim policzku najpierw jedne drobne usta a później drugie pełne, które pozostawiły ślad różowej szminki, który wytarła drobna dłoń należąca do właścicielki ust.
-Witaj Lydio… -uśmiechnął się lekko do rudawej blondyneczki. Która usiadła obok niego wycierając przy tym ślad po szmince z jego policzka. -Allison…-Przywitał się właśnie z brunetką która postanowiła usiąść obok jego przyjaciela, który siedział na przeciwko niego.
 -Miałeś zadzwonić kiedy dojedziesz do domu.- usłyszał po swojej prawej stronie głos Lydi z którą zaczął się bardzo przyjaźnić kiedy Derek zniknął z jego życia.
-Tak wiem, ale bateria mi padła…byłem zmęczony więc zamiast szukać ładowarki położyłem się spać. -odpowiedział zerknowszy czy Allison skutecznie rozprasza Scott’a.
-Ty?! Spać?! Jaasne… -prychnęła zielonooka blondynka.
-Możemy o tym pogadać później, gdzie indziej? –zapytał cicho spoglądając na nią swoimi brązowymi oczami które zawsze mu pomagały w zdobyciu racji lub informacji, zawsze im ulegała… Na początku myślał że tak jest bo po prostu umie zrobić przekonującą minę, teraz już wiedział że Lydia po prostu widziała w jego oczach niewyobrażalny smutek.
-Okej.- powiedziała wstając i łapiąc go za rękę ciągnąc jednocześnie do góry.- Wybaczcie nam, musimy zamienić parę słów. – powiedziała słodkim głosikiem do Scott’a i Allison po czym zaczęła ciągnąć go w strone wyjścia z kafeterii.
Zatrzymali się dopiero na skraju lasu gdzie kończyło się boisko Lacross.
-A teraz opowiadaj… - zażądała niższa od niego rudawa blondyneczka…
-Lydia…- zaczął.
-O nie, nie, nie. Nie wykręcisz się, nie odzywałeś się chyba od tygodnia, żądam wyjaśnień – powiedziała tym swoim nie znoszącym sprzeciwu głosem.
-Nie spałem praktycznie wcale… Cały czas wydawało mi się że okno się otwiera…- wyszeptał po kilku minutach ciszy. – Widziałaś go podczas wakacji? –zapytał tym samym szeptem.
Tak pytał o to czy widziała Derek’a, ponieważ jeszcze przed wakacjami opowiedział jej całą historię, mógł tylko jej to powiedzieć… Tylko ona była w stanie jak ktokolwiek go zrozumieć czy nie skreślić go za spotykaniem się z Derek’iem Hale’m.
-Pare razy podwoziłam do niego Jackson’a… pomagał im trochę w odbudowie domu, ale Dereka widziałam może raz… ale z tego co mówi Peter, codzi jakiś drażliwy i naburmuszony od kąt ostatni raz z nim rozmawiałeś…- powiedziała cicho jakby trochę nie śmiale.
-Rozmawiałaś o tym z Peter’em? – warknął na nią.
-Pewnie że nie! – oburzyła się. – On sam się domyślił! Zna Derek’a trochę dłużej niż każde z nas i domyślił się co jest grane kiedy zaczął znikać na całe noce, wracając pachnąc tobą.- wytłumaczyła szybko z lekkim wyrzutem w głosie i oczach.
- Przepraszam… poniosło mnie…-wyszeptał i spuścił swój wzrok na ziemie.
-Stiles… Peter powiedział mi jeszcze jedną rzecz…- usłyszał ponownie jej cichy głos.
-Jaką? –zapytał unosząc swój wzrok na jej zielone tęczówki.
-W dniu kiedy Derek po raz ostatni Cię odwiedził… -zaczęła, nie używała słów „zerwał z tobą” czy „zostawił Cię” dla niej był to dzień w którym Derek ostatni raz go „odwiedził”.- W tym dniu, w ich domu pojawił się Scott… - wyszeptała.
***
Historia… Nauczycielka mówiła coś o wojnie Secesyjnej, jednak on nie mógł skupić na tym swojej uwagi, wpatrywał się w plecy przyjaciela który siedział przed nim tyle że w drugiej ławce, on jednak usiadł tego dnia na samym końcu. W jego głowie tworzyły się różne scenariusze tego co zaszło u Derek’a. Po co jego przyjaciel mógł tam pójść, kiedy najzwyczajniej w świecie nie miał powodu? Przecież nie rozmawiał z Derekiem od końca drugiej klasy, więc po co pojawił się u niego na początku wiosny klasy trzeciej? Westchnął cicho próbując skupić swoją uwagę na słowach tematu w książce, jednak nie mógł, nie potrafił… Coś podpowiadało mu aby podniósł swój wzrok… Wiec to zrobił, rozejrzał się po klasie studiując minę każdego ucznia, po czym zwrócił uwagę na to że połowa klasy wymienia między sobą albo sms’y albo małe zwinięte karteczki… Pewnie znów umawiają się na imprezę. W pewnej chwili dwie pary oczu zwróciły się w jego stronę… Nie… znów plotkowali na jego tema, znów zastanawiali się co mu się przydarzyło przed wakacjami… Oraz zapewne zastanawiali się co robił w wakacje… Nie był popularny, ludzie się nim nie interesowali dopóki w jego życiu nie zaczęło się coś dziać… Właśnie w tedy kiedy potrzebował byś niewidzialnym oni się zainteresowali jego życiem. Zwrócił swój wzrok na okno, przyglądając się samochodom zaparkowanym na szkolnym parkingu przeniósł swój wzrok na chodnik zaraz przed schodami prowadzącymi do wejścia do szkoły. Derek… o mało co nie wstał i nie podbiegł do okna… Jego serce zaczęło bić tak mocno i szybko, znów poczuł że je ma…  Usłyszał w klasie jakby lekkie zamieszanie jednak nie zwróciwszy na to uwgi chłonął wzrokiem każdy gest Derek’a.
-Panie McCall, coś nie tak? –usłyszał z końca klasy głos nauczycielki.
Mimo iż lekkie zamieszanie spowodował jego przyjaciel prawdopodobnie usłyszawszy jego pędzące serce, on nadal się tym nie przejmował i nie zwrócił już uwagi na to czy Scott odpowiedział nauczycielce.
Po kilku minutach Derek wyprostował się i zrobił minę jakby naprawdę nad czymś ciężko myślał… Brązowooki dobrze znał tą minę, nasłuchiwał czegoś… Miał nawet zamiar lekko się uśmiechnąć jednak kiedy jego oczy spotkały się nagle z niebieskimi tęczówkami Derek’a ta myśl od razu znikła… Jego serce jeszcze bardziej przyśpieszyło… Jakby miało zamiar wyskoczyć z jego klatki piersiowej… A złapanie oddechu stało się jakby troszkę trudniejsze.
***
Ostatni dzień szkoły  przed przerwą świąteczną. Nie widział Derek’a od samego Września kiedy to starszy mężczyzna z jakiegoś powodu znalazł się pod jego szkołą. Od tamtej pory przez jakiś czas troche dłużej mu się spało, trochę lepiej wstawało rano oraz dużo lepiej ignorowało się ludzi. Jednak po jakimś czasie znów tęsknota była nie do wytrzymania.  Wtedy znowu zaczął się zastanawiać jakim cudem mógł się do niego tak przywiązać?
Przez ostatnie miesiące ignorował również Scott’a…  Dawał mu dokładnie do zrozumienia że wie o jego małej tajemnicy, mimo iż nie wiedział dlaczego Scott poszedł do Derek’a to widział jak jego przyjaciel miota się z jakby zawstydzenia? Więc ignorował go kompletnie, rozmawiając tylko z Lydią, Allison czasami zamieniając słowo z Jacksonem, który był nieodłącznym dodatkiem do Lydi. Po kilku godzinach nieznośnej katorgi w końcu nadszedł czas na pożegnanie się ze szkołą na najbliższych kilkanaście dni. Szedł powoli już praktycznie pustym korytarzem, no tak właściwie pustym, ponieważ jedyne w nim osoby to on idący do swojej szafki oraz Lydia i Jackson z którymi wracał dzisiaj do domu z powodu odmówienia posłuszeństwa przez jego jeep’a.
-Stiles!- usłyszał za sobą krzyk kiedy odchodził już od swojej szafki w stronę wyjścia po czym poczuł lekkie szarpnięcie i odwróciwszy się zobaczył swojego przyjaciela.
-Scott…- kiwnął lekko głową na przywitanie, ponieważ ostatnimi dniami nie mieli okazji nawet podać sobie dłoni na przywitanie.
-Musze Ci coś powiedzieć… - zaczął Scott, w jego głosie dało się usłyszeć nutkę strachu.- To moja wina, to ja wymusiłem na nim obietnice że to skończy… Robiłem to dla twojego dobra, nie miałem zamiaru… nie chciałem Cię skrzywdzić… - mówił chaotycznie, szybko jakby bojąc się że mu przerwie.
Chciał go uderzyć… Na prawdę bardzo chciał go uderzyć. Nagle poczuł w sobie tak wielką moc która po prostu pchała go do tego by go uderzyć, ale nie zrobił tego i tak prawdopodobnie by tego nawet nie poczuł więc szkoda było marnować na niego jego cenną dłoń, po prostu odwrócił się z zamiarem odejścia.
-Stiles ja…- usłyszał jak jego przyjaciel znów zaczyna próbując go zatrzymać.
Jednak on nie zwracał już na to uwagi, przyśpieszył kroku w stronę czekającej na niego pary, widział waleczną minę Lydi więc domyślił się że Jackson powiedział jej o czym mówił ze Scott’em. Rudawa blondyneczka objęła go mrużącymi wściekłymi oczami oglądając się za drugim kapitanem drużyny Lacross.
***
Wrócił do domu i tak jak to robił przez ostatnie miesiące, usiadł i znów zaczął rysować, tak odkrył w sobie ten talent w wakacje kiedy to kolor oceanu przypomniał mu o niesamowitym kolorze pewnych niebieskich tęczówek i po prostu musiał to narysować. Teraz jednak nie rysował nic co wiąże się z Derek’iem… W tej chwili? W tej chwili rysował zielone, rozzłoszczone oczy i pełne usta wygięte w grymasie złości. Tak rysował swoją najlepszą przyjaciółkę…
TBC.

4 komy = następny rozdział. Miłego czytania ; )

czwartek, 17 stycznia 2013

Informacje! ; o

Otóż zaszło kilka zmian... Jakie zdążyliście zauważyć. Zniknęło jedno z opowiadań o tytule "Diabeł o uśmiechu anioła" które oczywiście ukarze się w najbliższym czasie na moim photoblogu. Jednak  chciałabym wyjaśnić wam całą sprawę. Hmmm... Opowiadanie "STEREK" miało początkowo ograniczyć się do maksimum pięciu rozdziałów, jednak po napisaniu trzeciego rozdziału, który pojawi się kiedy tylko drugi rozdział osiągnie 4 komentarze, stwierdziłam że mam tak dużo pomysłów, dzięki czemu mogę rozbudować to opowiadanie na troszkę więcej rozdziałów niż tylko pięć. Więc mam nadzieję że bardzo cieszycie się z tej nowiny i że z chęcią dowiadywać się będzie co dzieje się u Stiles'a i Derek'a.
Chciałabym również wyjaśnić dlaczego nie dodałam na samym początku opisu i zdjęć bohaterów. Otóż oczywiście postacie te są  z jednego z seriali które oglądam, jednak chciałabym aby przy czytaniu wasza wyobraźnia również troszkę działała i aby każdy z moich bohaterów był w waszych oczach perfekcyjny na wasz własny sposób. ;*

piątek, 11 stycznia 2013

Rozdział 2


Minęło może kilka niecałych miesięcy, może tygodni, dni a może nawet kilka krótkich sekund od pierwszej nocy którą niebieskooki mężczyzna spędził w jego pokoju, wiele od tamtej pory się zmieniło. Tak jak na początku ich powitanie było krótkie pełne napięcia, kiedy na początku tylko nieświadomie wplątywali się nawzajem w swoje ramiona podczas snu, tak po jakimś czasie ich powitania przekształciły się w pełen pasji i pożądania pocałunek, ich ciała same odnajdywały drogę do siebie w jego łóżku które mimo swojego małego rozmiaru wydawało się tak wielkie kiedy nie czuli swojego dotyku. Tego dnia Stiles nudził się w każdej minucie a nawet i sekundzie każdej godziny lekcyjnej w jakiej miał przyjemność uczestniczyć, jego przyjaciel gdzieś zniknął przez co Allison wariowała cały czas kiedy sms’y od niej do niego nie dochodziły lub gdy miał wyłączony telefon kiedy próbowała się do niego dodzwonić. Derek również nie dawał znaku życia już od wieczoru dnia poprzedniego co w większości spowodowane było pełnią jednak w danej chwili było już kilka godzin po pełni, jednak nie denerwował się tak strasznie jak jego przyjaciółka, musiał być spokojny inaczej nikt nie zdołałby jej uspokoić. Więc siedział spokojnie niemalże przysypiając na każdej lekcji jednak tylko na chemii nauczyciel zwrócił na to uwagę… Tak, kolejna koza u Harris’a. Jednak nadal się nie denerwował kiedy nie miał żadnych wieści od Derek’a czy Scott’a, ponieważ wiedział że mają swoje dziwne sprawy i rozumiał to. Czekał na koniec tego dnia z nadzieją oraz wręcz pewnością że kiedy wejdzie w końcu do swojego pokoju, poczuje znajomy zapach lasu…
***
W tym samym czasie, może kilka minut wcześniej lub później, może nawet innego dnia o innej godzinie, może nawet nie w tym świecie Derek wpadając na chwilę do swojego domu który Peter uparł się że wyremontuje natknął się na Scott’a, który najwyraźniej nie był przyjaźnie nastawiony i nie chciał przeprowadzić przyjacielskiej rozmowy.
-Pieprzysz się z moim najlepszym przyjacielem, wprost pod moim nosem?- przywitał go niezbyt entuzjastycznym krzykiem.
-Z nikim się nie pieprze. – warknął niebieskooki wymijając go.
Kiedy go wymijał niższy chłopak złapał go za ramie i szarpnął odwracając w swoją stronę, oddychał głęboko, przecież nic mu nie zrobi. Stiles by go znienawidził.
-Dasz mu spokój! Znikniesz z jego życia! On nie jest dla Ciebie ani ty dla niego! – warknął niższy brunet.
-Co?- zapytał zszokowany mężczyzna.
-To co słyszałeś! Nie jesteś dla niego odpowiedni, nie pozwolę Ci go skrzywdzić!- wypowiedział spokojniej kolejne słowa.
***
Kiedy wracając ze szkoły zobaczył że radiowozu jego ojca nie ma na podjeździe ucieszył się tak bardzo, że czując szybkie bicie swojego serca zaczął pogwizdywać pod nosem. Wszedł do domu, odwieszając kurtkę tak niedbale że i tak po chwili osunęła się na szafkę od butów, nie zwróciwszy na to uwagi wpadł  do kuchni, gdzie znalazł kartkę napisaną przez swojego ojca na której widniała informacja że nie będzie go w domu do co najmniej 4 nad ranem, z powodu jakiejś sprawy niedaleko za granicami miasteczka. Wszedł szybko na piętro próbując opanować swój entuzjazm oraz przyśpieszony oddech . Zaraz przed drzwiami jego sypialni ogarnął go strach, niewyobrażalnie wielki strach… Bo co jeśli go tam nie ma? Mignęło mu przez myśli, jednak odetchnął głęboko i nacisnął na klamkę. Nie zamknął nawet za sobą drzwi kiedy zobaczył niebieskookiego mężczyznę, wypuścił z dłoni klamkę i wręcz wpadł w ramiona wyższego mężczyzny. Sam nie potrafił ogarnąć tego jak bardzo można uzależnić się od drugiej osoby, od jej dotyku, głosu kiedy szepcze ci na dobranoc… Jego usta szybko odnalazły drogę do tak dobrze mu znanych ust starszego mężczyzny.  Obaj całkowicie zatracili się w tym pocałunku. Niebieskooki kurczowo trzymał się niższego chłopaka, jak gdyby miało się coś stać… Jednak niczego nie świadomy brązowooki popchnął go lekko w stronę łóżka.
-Stój…- usłyszał ledwo słyszalny protest niebieskookiego, kiedy spojrzał mu w oczy, od razu wiedział że coś się dzieje.
-Co się stało?- zapytał jedną dłoń układając w połowie ramienia wyższego mężczyzny a drugą na jego boku.
-Nie potrafię tak dłużej… - powiedział niebieskooki spuszczając swój wzrok na podłogę i cofając się jakby uciekając przed jego dotykiem.
-Czego? Powiedz czego nie potrafisz? – zapytał Stiles.
-Nie możemy tego dłużej ciągnąć… - powiedział kręcąc lekko głową- Miał racje… - szepnął pod nosem.- Nie jestem dla Ciebie odpowiedni.- powiedział głośno, podnosząc swój wzrok.
-Co ty za głupoty gadasz? – zapytał drżącym głosem brązowooki, nie rozumiał tej całej chorej sytuacji, nie chciał rozumieć.
-Nie chce tego ciągnąć…- brązowooki usłyszał te słowa jakby przez mgłę… Nie rozumiał… Nie rozumiał…
Był jakby w transie, kiedy się z niego wy budził stał sam na środku swojego pokoju, okno oraz drwi były zamknięte, łóżko idealnie zaścielone, tak jak je zostawił rano, materiał fotela nie prostował się tak jak zawsze kiedy Derek długo na nim siedział i wstawał, jego ubrania były troszkę pogniecione, a w pokoju już prawie nie wyczuwalny był zapach lasu.
***
Od feralnego dnia, którym był piątek,  każdy wcześniejszy dzień… tydzień… miesiąc… każda godzina, minuta a nawet sekunda każdego poszczególnego dnia wydawała się snem… Jak gdyby żadne z tak wielu zdarzeń nigdy nie miało miejsca… Czy go widywał? Nie… Derek jakby rozpuścił się w powietrzu, albo po prostu nie wchodził mu w drogę… Jak sobie z tym radził? Stiles jak Stiles, nie dawał po sobie poznać że coś jest nie tak, nie mógł okazać słabości wśród swoich przyjaciół, przecież był najsilniejszy psychicznie… Nie mógł tak po prostu poddać się, zrezygnować z normalnego życia. Świat kręcił się dalej, ale nie dotyczyło go to już kiedy przekraczał próg swojego pokoju, tam czas nie miał znaczenia… Tam nic nie miało znaczenia oprócz niego i tego jak bardzo pragnął zrozumieć. Czasami tylko pisał na kartkach które później chował głęboko w swoich rzeczach coś jakby listy którym nigdy nie będzie przeznaczone wysłanie. Innym razem pisał na kartkach poszczególnych zeszytów różne słowa… „Jak mógł zrobić piekło z twego życia ktoś kto ma twarz anioła kiedy się do Ciebie uśmiecha…?”
TBC.

Rozdział 1.



Było już grubo po północy kiedy wrócił wreszcie od Scotta, mimo iż na podjeździe nie było radiowozu jego ojca, on i tak wchodził po cichu, jak najciszej zawieszając klucze na wieszaku po których odwiesił również kurtkę, wszedł do kuchni i zmęczonym wzrokiem obejrzał się dookoła. Zjadł jakąś kanapkę z czymś ledwo zjadliwym i wypił szklankę wody szurając nogami ruszył w stronę schodów prowadzących na piętro. Szedł z praktycznie zamkniętymi oczami znając drogę do łazienki na pamięć. Kiedy był na miejscu zapalił światło które na chwilę go oślepiło, jednak po kilku sekundach stał już przed lustrem patrząc w odbicie swoich zmęczonych oczu. Starannie umył zęby i obmył twarz zimną wodą, wciągnął na siebie spodnie dresowe i koszulkę w których najczęściej sypiał i które zostawił na szafce rankiem dnia poprzedniego. Kiedy zgasił w łazience światło znów wrócił do podróży z pamięci korytarzem między łazienką a jego pokojem, która nie trwała długo bo już po kilku sekundach zamykał drzwi swojego pokoju jednocześnie zapalając niezbyt jasne światło.
-Co do…?!- krzyknął podskakując i wpadając na drzwi za nim kiedy odwrócił się i zorientował się ze na jego fotelu ktoś siedzi.
-Co ty tu robisz do cholery? – zapytał po chwili, kiedy już zdołał zobaczyć twarz która wyłoniła się z cienia.
-Peter… on, tak jakby jest u mnie w domu. - odpowiedział mu cichy jednak zdecydowany głos starszego o kilka lat mężczyzny.
-To chyba normalne, w końcu to był też jego dom za nim oczywiście doszczętnie spłonął, chociaż praktycznie teraz też do niego tak jakby należy, ponieważ bank nie zabrał go gdyż właściciele żyją…- tak, jak zwykle w obecności Derek’a dostał słowotoku.
Derek przyglądał mu się cały czas kiedy coś mówił, wiedząc, że on sam nie wie co do końca mówi. Nie przerywał mu czekając aż po prostu sam przestanie, uświadamiając sobie co tak na prawdę mówi. Uśmiechał się lekko pod nosem widząc zmieszanie młodszego chłopaka, nie wiedział do końca dlaczego akurat do niego przyszedł. W końcu mógł iść do motelu, mógł iść gdzieś indziej… jednak przyszedł tutaj. No właśnie przyszedł tutaj, co po części zaniepokoiło Stiles’a, jednak po części również go i wystraszyło, jak jakby ucieszyło. Po powiedzeniu tylu nie dorzecznych słów musiał złapać oddech, więc ucichł, głęboko oddychając.
-Peter, panoszy się po domu, co samo w sobie jest denerwujące… Nie wspominając już o cudownym planie odnowienia posiadłości…- powiedział Derek, sam do końca nie wiedząc dlaczego mu to mówi. Nie musiał przecież mu tego mówić.
-Co?!- zapytał Stiles a jego oczy zrobiły się takie duże i zszokowane.- Peter, chce odnowić posiadłość? Odbudować ten dom?- zapytał po chwili siadając na brzegu swojego łóżka.
-Po prostu pomyślałem, że mógłbym poczekać tu do póki nie zrezygnuje z tego świetnego planu, co powinno nastąpić już niedługo?- zapytał Derek, jednocześnie omijając pytania które go krępowały oraz dając młodszemu mężczyźnie do zrozumienia, że nie chce o tym rozmawiać.
Sam do końca nie wiedział dlaczego ale w pobliżu niższego chłopaka, czuł się jakoś bezpieczniej… Spokojniej. Może spowodowane to było tym że chłopak wiele razy ratował mu życie, może czymś innym… Sam nie wiedział…
-Jasne… - odpowiedział po chwili brązowooki.- Czuj się jak u siebie.- dopowiedział po chwili z lekkim zawahaniem, po czym wstał z łóżka i opadł ciężko na drugi fotel stojący przy biurku.
Odpalił swojego laptopa, czując że nie położy się szybko spać, a nawet jeśli to niezbyt szybko zaśnie. Stracił poczucie czasu znów czytając o tych wszystkich rzeczach rodem nie z tego świata. Po jakimś czasie chyba nawet zapomniał o obecności starszego mężczyzny, baa… Zapomniał inaczej nigdy w jego obecności nie ściągnąłby koszulki kiedy zrobiło mu się za ciepło. Kiedy ponownie poczuł zmęczenie tak wielkie że ledwo już siedział wyłączył szybko swój komputer i z zamkniętymi oczami doczłapał się do swojego łóżka na które opadł ciężko i może gdyby był mniej zmęczony zwróciłby uwagę na to że z lewej strony od kogoś aż bije ciepło. Jednak ciemność wokół, zmęczenie oraz to że kompletnie zapomniał o obecności niebieskookiego mężczyzny pchały go tylko do snu i nie obchodziło go już nic więcej. Rano obudziły go poranne promienie słoneczne wpadające przez otwarte okno oraz ciche … mruczenie? Otworzył szybko i szeroko oczy aby na swojej klatce piersiowej zobaczyć głowę pokrytą czarnymi włosami, aby poczuć dotyk czyjejś dłoni na swoim boku i usłyszeć wyraźniej pomruki zadowolenia zwiastujące chyba dobry sen., lub zadowolenie ze snu na prawdziwym wygodnym łóżku.
I tak już zostało, po tej nocy… Stało się to rutyną, wracał do domu gdzie w ukryciu przed jego ojcem w fotelu pod ścianą cicho siedział Derek, po jakimś czasie zauważył swoje podniecenie, kiedy wracał już do domu. Tą radość z tego że zobaczy niebieskookiego, porozmawia z nim, że znów obudzi się następnego ranka z jego nosem przy swoim zgięciu szyi …
TBC.